niedziela, 27 maja 2012

27.05.

Dziś tylko 10km do Polkowic.Wyszedłem około 12.
Wierzę, że moja modlitwa została wysłuchana chociaż nie zasłużyłem bo zmarnowałem czas dany mi na odpoczynek.
Ledwo zszedłem po schodach i ruszyłem wolno,równo byle by od razu nie zabolało.
Zaczynam czuć ciężar plecaka.Po kilkuset metrach już wiedziałem, że idę źle.
Czułem, że należy skręcić ale droga była rozkopana i zamknięta taśmą.
Jakieś roboty. Idę wiec przy szosie. Najgorsze co możne być bo pobocze wąskie i dziury, a asfalt gorący i twardy.
Bardzo boli świadomość, że się idzie w dobrym kierunku ale km robi się 2 razy więcej.
Znowu idę w pełnym sloncu. Zaraz będzie pod górkę. Z prawej strony dochodzi polna droga i jest drzewo, trawa, cień. Może to jest zgubiony szlak? Niestety ale nie ma żadnego oznaczenia.
W oddali widzę krawędź lasu i czuje, że tam powinienem iść. Tam jest cień i lepiej się idzie polna droga. Odpoczynek ....Dziś urodziny mojego wnuczka - zadzwonię złożę życzenia, porozmawiamy.
Dobre i 20 minut odpoczynku.Wstałem, zapiąłem plecak i teraz krok do przodu.
Dobrze, że miałem kij w ręku. Piekielny ból od kostki po biodro ale idę, jak daleko nie wiem nawet ile km mi zostało bo idę szosą.
Może bym tak nawet szedł do samych Polkowic ale zostałem podwieziony choć nie zatrzymywałem na stopa. Kierowca sam się zatrzymał bo chyba widział, że ze mną coś nie tak. św.Jakub chyba się nie pogniewa bo i tak nadrobiłem wiele km.
Podwieziono mnie pod hotel i jednocześnie przychodnię zdrowia czynną ponoć całą dobę.
Siedzę w pokoju i nadrabiam zaległości z pisania o Drodze.
Zastanawiam się czy wstanę z fotela i czy się nie przewrócę.
Wstałem ale nie mogę dać korka.Teraz to tylko Wola Boża...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz